Tagi

, , , , , ,

Samobójcza śmierć Andrzeja Leppera zadziwiająco trafnie wpisuje się w opis losów jego literackiego pierwowzoru, Nikodema Dyzmy. Skompromitowany polityk, uwikłany zapewne w szereg nie do końca jasnych intryg, nie wytrzymał ciężaru, jakim nigdy nie powinien był zostać obarczony. Władzę do rąk, niczym zegarek małpie, dali mu wyborcy – zakończyło się najpierw bankructwem politycznym, teraz – totalnym unicestwieniem. W całym tym wydarzeniu martwi jedna rzecz – przykryta płaszczykiem szoku i względnej żałoby. Śmierć Leppera przekreśla – i tak nikłe – szanse na wyjaśnienie związanych z nim afer mających miejsce w „ciemnych wiekach” rządów PiS.

Trzeba w ogólności powiedzieć, że wbrew początkowym nadziejom, wyjaśnianie nadużyć z lat 2005-2007 idzie niezwykle ślamazarnie. Dopiero niedawno zakończyła pracę Komisja śledcza do zbadania okoliczności tragicznej śmierci byłej posłanki Barbary Blidy, a także Komisja śledcza do zbadania sprawy zarzutu nielegalnego wywierania wpływu na funkcjonariuszy policji, służb specjalnych, prokuratorów i osoby pełniące funkcje w organach wymiaru sprawiedliwości. Wnioski z prac tej ostatniej, kierowanej przez Andrzeja Czumę, okazały się zresztą na tyle żenujące, że Tomasz Lis posunął się niedawno do nazwania Czumy „kosmitą”. Nie ma jednak wątpliwości, że spraw zasługujących na wyjaśnienie jest więcej.

Może to i dobrze, że nie wracamy tak namiętnie do (niedalekiej wszak) przeszłości i nie rozdrapujemy niedawnych skandali. Ale nie jest to do końca prawda. Takie przypadki jak ten piątkowy pokazują, że warto przyjrzeć się problemowi nadużywania prawa przez polityków, póki jest komu stawiać zarzuty. Zagmatwana sieć powiązań i układów, na pograniczu polityki, biznesu, świata przestępczego, niejasna dla większości obywateli, może z czasem zebrać dużo większe żniwo samobójców. Pożyjemy, zobaczymy. Mnie najbardziej dziwi, że grono najzagorzalszych zwolenników skrupulatnego wyjaśnienia sprawy śmierci Leppera otwiera Zbigniew Ziobro, który raczej największy interes upatrywać powinien w tuszowaniu swoich wybryków, aniżeli nawoływaniu do przejrzystości. Być może jednak liczy na reakcję otoczenia odwrotną do wykrzyczanych przez samego siebie słów.