Tagi
euro 2012, fair play, imprezy sportowe w Polsce, jedenastka Euro, organizacja Euro, stadiony na Euro, sędziowanie
Nie ma od tego ucieczki. Wypada podsumować to Euro, bo za chwilę każdy zapomni, że w ogóle było. Widzę to po sobie. Turnieje z czasów dziecięcych pamiętam bardzo dobrze. Euro 1996, Euro 1998, może trochę słabiej mundial w Stanach Zjednoczonych – miałem wtedy tylko siedem lat. Natomiast rozgrywki mistrzowskie z ostatnich lat zacierają mi się w pamięci dużo szybciej. Piętnaście lat temu taki turniej był wielką atrakcją, teraz – siłą rzeczy – jest tylko dodatkiem do pracy, nauki, innych zajęć. Za rok pewnie nie będę pamiętać, kto strzelał bramki dla Hiszpanii w meczu finałowym.
Euro było niezwykłe pod kilkoma względami, wypada zacząć od wymiaru sportowego:
- Bardzo dobry poziom widowiska. Wiele gwiazd przyjechało na turniej w dobrej formie. Nie było na tych mistrzostwach nieciekawego meczu, nawet te kończące się wynikami 0:0 (tylko dwa!) były warte trzech godzin spędzonych przed telewizorem.
- Tylko trzy czerwone kartki we wszystkich 31 meczach, w dodatku dwie w meczu otwarcia, z czego jedna niesłuszna. Co dziwne, fakt ten pozostał prawie niezauważony w mediach. Niesamowite fair play, zważywszy jak łatwo w dzisiejszym futbolu dostać „czerwień”.
- Mało rzutów karnych. Tylko cztery, choć przez całą fazę grupową – jeden, również w meczu otwarcia. Na ostatnich mistrzostwach sędziowie dyktowali zdecydowanie więcej „jedenastek”. Miejmy nadzieję, że polsko-ukraińskie Euro będzie sygnałem do odwrócenia tego trendu.
- W moim odczuciu, relatywnie niewiele rażących błędów sędziowskich. Z brzemiennych w skutki należy wymienić tylko te podczas meczów Polska-Grecja (Carlos Velasco Carballo), Chorwacja-Hiszpania (Wolfgang Stark), Anglia-Ukraina (Viktor Kassai). Bardzo nie podobał mi się również poziom sędziowania w meczu półfinałowym Hiszpania-Portugalia (Cuneyt Çakir). Ale obszerna analiza (pod którą się podpisuję) znajduje się tutaj: igol.
Z kwestii organizacyjnych:
- W porównaniu z poprzednimi mistrzostwami, szczególnie tymi sprzed czterech lat, stadiony były naprawdę wspaniałe. To nie był biedaturniej jak w Austrii i Szwajcarii. Sam miałem okazję podczas tych mistrzostw odwiedzić trzy z nich: warszawski (Polska-Rosja), wrocławski (Polska-Republika Czeska) i gdański (Chorwacja-Hiszpania). Trochę gorzej prezentowało się otoczenie stadionów. W Gdańsku wielki plac budowy, we Wrocławiu – trochę lepiej, ale też nieciekawie. Trzeba też uczciwie oddać, że za cztery lata we Francji szykuje się istna stadionowa ekstrawagancja.
- Naprawdę nieźle wyglądała kwestia transportu miejskiego. Z gdańskiego lotniska na stadion można było przedostać się w pół godziny. Warszawa była w ogóle poza konkurencją, bo to jedno z nielicznych miast na świecie, gdzie stadion znajduje się w centrum.
- Wstydu najedliśmy się przed i po meczu Polska-Rosja. Jeśli którykolwiek dzień Euro 2012 zaświadczał o tym, że nie dorośliśmy jeszcze do organizacji takiego widowiska, to był to właśnie 12 czerwca. Lepiej powinno się zarządzać ruchem kibiców, a bandyci nie powinni dostać okazji do rozwinięcia skrzydeł. Trudno jednak o zdecydowanie, gdy nie ma nawet jednolitego frontu politycznego przeciw chuliganom.
- Sądząc po korzystnych dla Polski artykułach, wywiadach, sondażach, zagranicznym kibicom się podobało, duża część zamierza wrócić. Nigdy nie wierzyłem w defetyzm siany przez krytyków Euro, gdyż homo kibicus to taka osoba, której do szczęścia potrzeba bardzo niewiele. Nie jest wybredna, chce obejrzeć dobry mecz, napić się piwa, pośpiewać, kupić pamiątki i przespać gdzieś, gdzie nie ma karaluchów. Jeśli na dodatek można zamienić z autochtonami dwa słowa po angielsku i wydać mniej pieniędzy niż się spodziewało, z uwagi na niskie ceny, to już w ogóle rewelacja. Do tego dopasował się poziom sportowy, rzecz na którą „Tusk” nie miał wpływu, a który był bardzo wysoki.
Inne:
- Całkiem fajna piosenka na Euro:
- Szpakowski się skończył i musi odejść.
Przedstawiciele różnych frakcji „antyeurowych” przerzucają się w mediach lamentami i szacunkami co do tego, ile pieniędzy zostało wydanych na te igrzyska próżności. Otóż, czuję się w obowiązku poinformować, że zbudowane za rządowe pieniądze autostrady, odnowione dworce kolejowe czy lotniska, zostają u nas. A że inwestycje zostały zrealizowane troszkę wcześniej niż to by się stało w normalnym trybie, cóż, Polska – kraj malkontentów. Najwyraźniej ćwiczmy się w narzekaniu z coraz to nowych powodów. Zawsze było utyskiwanie na powolność budów, a teraz jest na szybkość. Normalne. Co się zaś tyczy kosztów Euro, to szacowałbym je maksymalnie na kilka miliardów złotych. Są to wydatki na zabezpieczenie imprezy, logistykę oraz w jakiejś części na stadiony. Ale nie alokowałbym 100 proc. wartości stadionów jako bezpośredni wydatek na Euro, bo areny i tak wcześniej czy później musiałyby powstać – stadiony we Wrocławiu i w Gdańsku mogłyby być ewentualnie mniejsze. Kosztów marketingowych nie liczę, bo jest chyba oczywiste, że one akurat zwrócą się z nawiązką. Polska miała niesamowicie dobrą prasę, jak nigdy w historii. UEFA chyba też była zadowolona, bo mogła pobawić się zasuwanym dachem (niedużo takich stadionów na świecie). Gdyby banda ćwierćgłówków nie dała znać o swoim istnieniu w dniu meczu z Rosją, prawdopodobnie światowe media uznałyby mistrzostwa za turniej bez skazy, przynajmniej w jego „polskiej” części.
Co wyniesiemy z tego turnieju? Może właśnie uodpornimy się na nasze narodowe przywary. Coś się udało i chyba wszyscy mają tego świadomość. Reakcja na wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o „kompromitującej klęsce” może być tylko jedna. Rozdźwięk między rzeczywistością a majakami Prezesa jeszcze nigdy nie była tak olbrzymia. Wprowadził do organizmów Polaków paskudny zarazek, który jednakowoż może stać się szczepionką. Oby.
Czekają nas kolejne imprezy sportowe. Mistrzostwa Europy w siatkówce w 2013 roku (do spółki z Danią), siatkarski mundial rok później (to będzie wielka impreza!), a w 2016 roku Mistrzostwa Europy w szczypiorniaku. I akurat w przypadku piłki ręcznej mistrzostwa kontynentu stoją na wyższym poziomie niż mistrzostwa świata. Póki co niestety spalił się Chorzów ze swoją bezmyślną kandydaturą do organizacji Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce w 2015 roku, ale liczę, że po pomyślnym ukończeniu tego obiektu, będzie on gościł dużą imprezę lekkoatletyczną. Wątpliwy jest niestety ewentualny sukces w staraniach o organizację igrzysk olimpijskich. Jesteśmy bez cienia szans jeśli chodzi o igrzyska letnie, natomiast oferta „zimowa” wymaga mobilizacji wszystkich sił i środków w kraju. Władze Zakopanego dotychczas w sposób żałośnie nieudolny starają się o Mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym i przypomina to trochę niegdysiejsze starania Wrocławia o EXPO.
Notkę o Euro wymaga zakończyć autorskim typem na jedenastkę turnieju. Po przemyśleniach, stawiam na: Buffon – Hummels, Alba, Pepe – Pirlo, Ronaldo, Khedira, Jiráček, Krohn-Dehli – Dzagoev, Balotelli. Umieściłbym jeszcze Greka Salpingidisa w nagrodę za to, co pokazał w trakcie turnieju i wartość jaką wniósł do drużyny, ale brakuje miejsca. Inny Grek, Karagounis, nie znalazł się tu ze względu na przestrzelony karny.